Za tę zależność odpowiada wytrzymałość, czyli zdolność wykonywania określonego wysiłku, mimo towarzyszącego zmęczenia. Definiujemy ją na różnych płaszczyznach:
Mamy wytrzymałość angażującą tylko procesy tlenowe, gdzie praca polega na wykonywaniu nisko i średnio intensywnych wysiłków (bieganie, pływanie, zumba czy zajęcia w domu), tych spokojniejszych, ale dłuższych. Jeśli dopiero zaczynamy przygodę ze sportem, jest to nasza baza. Chcąc poprawić kondycję musimy doprowadzić się do odpowiedniego poziomu zmęczenia, a każdy trening będzie je nadbudowywał.
Budowanie zdrowej kondycji
Mamy także wytrzymałość beztlenową, kiedy wykonujemy średnio i mocno intensywny wysiłek (tabata, treningi obwodowe czy interwały). W dalszych etapach zaczynamy pracę na tych dwóch polach, a dodając treningi wzmacniające i siłowe, wreszcie pozbędziemy się trzęsących nóg.
Tylko w taki sposób zbudujemy prawdziwie dobrą kondycję. Mimo, że pewne genetyczne cechy mogą ułatwiać zadanie, w praktyce jest to rzecz, którą z łatwością poprawimy treningiem, a efekty zobaczymy niemal z dnia na dzień. Najtrudniejszy jest zawsze pierwszy kilometr. Ale zamiast odkładać przebiegnięcie go w nieskończoność, spróbujcie metody marszobiegu. Biegniemy ile jesteśmy w stanie, po czym odpoczywamy w trakcie żwawego marszu. A takie aktywne przerwy powinny być wykorzystywane również podczas każdego innego rodzaju ćwiczeń.